Łączenie skrajnie odmiennych form sztuki wymaga geniuszu balansującego na granicy szaleństwa. Zazwyczaj takie eksperymenty prowadzą donikąd. Połączenie mrocznej dźwiękowej awangardy z muzyką taneczną w ekstremalną, hipnotyzującą całość udało się niewielu. Trzech ludzi, kryjących się za nazwą Skinny Puppy, dokonało tego w sposób budzący u jednych podziw, u innych zaś niesmak i przerażenie. Na przełomie października i listopada ukazał się album z coverami nagrań kanadyjskiej legendy. Jest to dobra okazja do przypomnienia tego - nieistniejącego już - zespołu.
Nazwy gothic, czy industrial nie są w stanie opisać muzyki Skinny Puppy - próby takie są z góry skazane na niepowodzenie. Można jedynie spróbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje? Wiele nagrań SP zbudowanych jest według podobnego schematu: mocno przesterowana perkusja, równy rytm momentami łamany zgrzytliwymi przejściami. Mnóstwo wplecionych sampli: chóry, fragmenty wycięte z filmów, industrialne hałasy i odgłosy, których nie jestem w stanie opisać. Chrapliwy, przesterowany wokal. A "pod" tym wszystkim budowane syntezatorami tło, czyste, pełne dźwięki i smutne melodie, schowane za ścianą sonicznego barbarzyństwa. To, że tak skonstruowana muzyka może być spójna i totalnie absorbująca wyobraźnię słuchacza, wydaje się niemożliwe. W przypadku pojedynczego nagrania można mówić o zbiegu okoliczności. Ale takie są całe płyty Skinny Puppy. Liczni naśladowcy skwapliwie próbowali zaadaptować powyższy "przepis". Skutki tego były prawie zawsze żałośnie nieprzekonujące. Czy jest to kwestia umiejętności, talentu, doskonałej produkcji, narkotyków, czy też magii? Nie wiem. Chyba po prostu na tym polega Sztuka. Z tych samych elementów jedni potrafią stworzyć dzieło, a inni coś, określanego gwarowo mianem "pierd". Tradycyjnie już recenzenci opisując muzykę jakiegoś wykonawcy, wrzucają ją do pewnej stylistycznej "szufladki", a gdy tej zabraknie, starają się porównać go z kimś innym. Skinny Puppy było utożsamiane z gotyckim industrialem, zespół otrzymał łatkę mutacji Kraftwerku z Throbbing Gristle. Choć obie grupy wymieniano nieprzypadkowo, to jednak takie podejście niczego nie tłumaczy. Mogę natomiast pokusić się o inne porównanie. Muzykę Skinny Puppy można zobaczyć. Malował ją na przełomie XV i XVI wieku niderlandzki geniusz - Hieronymus Bosch. Trwoga, koszmar i zwyrodnienie - świat nie wydawał mu się rajskim ogrodem i to samo słychać w nagraniach Kanadyjczyków. Podobieństwo można znaleźć nie tylko w formie i intensywności dokonań, ale też w tematyce. Nie twierdzę, że Skinny Puppy będzie jeszcze pamiętane za kilkaset lat, ale te zbieżności wydają się być oczywiste. Szkoda, że zespół sam tego nie dostrzegł. "Chore" malarstwo Boscha lepiej do nich pasuje, niż zrealizowane do nagrań SP wideo, okładki płyt i to co pokazali na koncertach, doprowadzając czasami widzów do torsji. Przykładem może być klip do nagrania pt. "Worlock", zmontowany z kilkudziesięciu fragmentów wyciętych z horrorów, ze względu na zbyt drastyczne sceny w nich pokazane.
Skinny Puppy wielokrotnie przedstawiało w tekstach rzeczywistość widzianą oczami psa (np. pierwsze nagranie zespołu - "Canine" - 'psi'), torturowanej "w imię nauki" małpy ("Tormentor"), czy ogólnie stworzenia, którego jedyną reakcją na okrucieństwo ludzi może być krzyk. Sama nazwa grupy - "chudy szczeniak", jest także tego wyrazem. Zespół często uczestniczył w akcjach na rzecz zaprzestania doświadczeń na zwierzętach. Wiwisekcja została wielokrotnie brutalnie zilustrowana w nagraniach i na koncertach grupy. Ogre - wokalista i autor tekstów - identyfikował się w wielu tekstach z ofiarami psychicznej i fizycznej przemocy. Ludzkość jawi się w nich jako gromada szaleńców trawionych przez nienawiść i choroby. Bynajmniej nie jest to jednak makabreska skonstruowana tylko po to by zwrócić na siebie uwagę. Połączenie dźwięku z wymową tekstu jest zbyt sugestywne, to nie jest wyrachowane straszenie słuchacza, już prędzej można by posądzać SP o obłęd...
Wykonawców, którzy pokusili się o przedstawienie podobnej wizji świata było jeszcze kilku, m. in. Throbbing Gristle, Deviation Social, wczesne SPK. Skinny Puppy to jednak przekaz bardziej osobisty niż "pato-socjologiczny". Tutaj Kanadyjczycy zbliżają się (choć nadal jest to odległość liczona w latach świetlnych) do Nine Inch Nails i Slayera...
Myślę, że w tym miejscu większość czytelników Techno Party ma dość SP, jest jednak małe "ale". Nagrania zespołu często gościły na listach przebojów muzyki tanecznej. Paradoks? Autor większości materiału grupy - cEevin Key na poważnie zaczął myśleć o tworzeniu muzyki po zakupieniu albumu Kraftwerku - wtedy też ponoć pozbył się całej swojej dotychczasowej płytoteki. Używając jeszcze swojego prawdziwego imienia i nazwiska - Kevin Crompton - zaczął grać na perkusji w synth-popowym zespole Images In Vogue. Jednak bycie częścią "kanadyjskiej odpowiedzi na new romantic" w pewnym momencie zaczęło go irytować. Od dziecka pociągały go mniej komercyjne pomysły (pierwszy zespół w którym grał jeszcze jako nastolatek, nazywał się The Fuck Brothers). W 1982 roku poznał swojego imiennika, Kevina Ogilvie i tak powstało Skinny Puppy. Obydwaj zmienili swoje nazwiska na pseudonimy bardziej odpowiadające ich image'owi: Pierwszy z nich od tego momentu będzie znany jako cEvin Key (skrót od keyboard), drugi zaś jako Nivek Ogre. Razem nagrali w domowych warunkach materiał nazwany "Back & Forth" i wydali go w formie ręcznie powielanej kasety. Key głównie tworzył muzykę (perkusja, syntezatory), zaś Ogre zajął się śpiewaniem i pisaniem tekstów. Lokalna wytwórnia płytowa Nettwerk, działająca w ich rodzinnym Vancouver, zainteresowana materiałem z debiutanckiej kasety podpisała ze Skinny Puppy kontrakt na dwa albumy.
Pierwsze winylowe wydawnictwo zespołu to mini longplay "Remission". Podczas jego nagrywania do SP dołączył Wilhelm Shroeder - kolega "ex-Kevinów", który choć początkowo nie umiał grać na niczym, zaczął obsługiwać syntezator basowy, szybko nadrabiając zaległości. Inni muzycy współpracujący z zespołem stanowili jedynie "dodatkowe ręce do pracy" podczas koncertów i pracy w studiu. Natomiast niezwykle istotną postacią był w Skinny Puppy Dave "Rave" Ogilve, który formalnie pełniąc rolę producenta, faktycznie był "czwartym szczeniakiem". Jest on odpowiedzialny za brzmienie kolejnych albumów na równi z "nominalnymi" członkami zespołu. Niedługo po "Remission" grupa wydaje album zatytułowany "Bites". Pierwsze płyty Skinny Puppy, choć różnią się między sobą (zwłaszcza jakością produkcji), to jednak mają wiele elementów wspólnych. "Tanecznie zorientowany industrial" - takie określenie powstało trochę później, ale nieźle oddaje klimat wczesnych produkcji zespołu. Połączenie zgrzytliwych brzmień z mocnym elektronicznym rytmem i chwytliwą (miejscami) melodyką było nowością w epoce zdominowanej przez synth-pop i post-punk. Takie nagrania jak "Glass Houses", "Far Too Frail", czy "Smothered Hope" to prawie new romantic, tyle że połączony z wręcz industrialną perkusją, histerycznym śpiewem Ogre i tekstami dalekimi od mydlanej poetyki Visage czy Ultravox. W innych nagraniach SP potrafiło stworzyć przy pomocy prostych środków niesamowitą atmosferę ("The Church", "Brap"). Z tego okresu najbardziej wyróżnia się "Assimilate" - powalający hymn szaleństwa ogarniającego świat i zbliżającej się apokalipsy.
Połowa lat 80. to okres znaczących zmian, jakim uległo Skinny Puppy. Podczas realizacji nowego albumu "Mind - The Perpetual Intercourse" Herr Schroeder opuścił grupę, uznawszy, że czas zacząć działać na własną rękę. Po powrocie do swojego prawdziwego nazwiska - Bill Leeb założył Front Line Assembly. Udowodnił, że w SP sporo się nauczył, ale to już zupełnie inna historia. Miejsce Billa w zespole zajął Dwayne Rudolph Goettel. Muzyk grający wcześniej w Psyche, miał znaczny wpływ na brzmienie Skinny Puppy w późniejszym okresie.
"Odświeżony" skład grupy ukończył realizację: "Mind - TPI" i nagrał "Cleanse, Fold and Manipulate". Albumy te zawierają materiał, będący pomostem między wczesnymi nagraniami, a brzmieniem "dojrzałego" Skinny Puppy. Tytuł drugiego z nich można potraktować jako ilustrację zmian w muzyce zespołu, która została oczyszczona z elementów synth-popu i uległa znacznemu skomplikowaniu. Nagrania stały się bardziej rozbudowane, wypełnione mozaiką brzmień syntezatorów, samplerów i jeszcze mocniej zniekształconego głosu Ogre. Teksty stały się bardziej wyraziste. Obserwacja świata daje ponury obraz strachu, szaleństwa, fanatyzmu i wojen. "Mind - TPI" jest - stanowiąc etap przejściowy - płytą nierówną. Zawiera jednak mocne punkty, wśród których wyróżnia się "Dig It". Mroczny i hipnotyczny utwór, zawierający przesterowane riffy gitarowe i wkomponowany w tło chór, stał się hitem niezależnych klubów. "Cleanse, Fold and Manipulate" jest bardziej spójna od poprzedniczki i ugruntowuje popularność zespołu po obydwu stronach Atlantyku. Takie nagrania jak "Deep Down Trauma Hounds", "Addiction", czy starsze "The Choke" i "Chainsaw" czyniły pogrom na parkietach, zadając kłam wyraźnemu rozróżnieniu pomiędzy popem i eksperymentem, syntezatorami i gitarami, muzyką taneczną i industrialem. Takie podziały były wówczas normalne, Kanadyjczycy zaś należeli do pionierów w ich burzeniu.
Rok 1988 przynosi kolejną płytę Skinny Puppy - "VIVIsectVI". Nazwa oddaje w pełni atmosferę albumu: świat poddany wiwisekcji po raz szósty (tytuł można czytać jako "vivisect six", albo anagramując - "sect 666"). Mocna warstwa tekstowa, ponownie obracająca się wokół chorób, okrucieństw i szaleństwa, jest wsparta doskonałą muzyką. Atmosfera nagrań staje się wręcz duszna, zawierają one mnóstwo wplecionych sampli, Ogre "pluje jadem" na tle gęstego i maksymalnie przesterowanego brzmienia. Monumentalne melodie w zderzeniu z przytłaczającym rytmem powodują, że muzyka hipnotyzuje, wywołując fizyczne napięcie. Mimo to (czy też dzięki temu) płyta została bardzo dobrze przyjęta. Nagranie zatytułowane "Testure", pomimo drastycznego tematu (wiwisekcja), znalazło się na Billboard Dance Chart Top 20. Dowodzi to, że język polski słusznie przyjmuje dwojakie znaczenie słowa "rozrywka". Mam na myśli ludzi udających się do klubów, po to by "rozerwać" się przy "Testure", "Funguss" czy "Human Desease". Aby jeszcze bardziej zachęcić do poznania "VIVIsectVI" stwierdzę, że "Fritter (Stella's Home)" pochodzące z tego albumu, to jedno z niewielu nagrań, które potrafi naprawdę przestraszyć...
Kolejna płyta - "Rabies" jest nieco lżejsza od poprzedniczki. Stanowi - przy zachowaniu typowej dla SP stylistyki - ukłon w stronę bardziej metalowych brzmień. Stało się tak głównie za sprawą współudziału przy jej realizacji Ala Jourgensena - lidera Ministry. Jego wpływ spowodował uproszczenie struktury nagrań i sporą dawkę trash-core'owo brzmiącej gitary, co odbiło się niekorzystnie na części materiału. Jednak na "Rabies" nie brakuje prawdziwych "wymiataczy": "Rodent", "Tin Omen" czy "Hexonxonx". O tym ostatnim można by nawet powiedzieć, że to fajny kawałek, gdyby nie połajanki, które Ogre rzuca w nim pod adresem koncernu Exxon. Na "Rabies" znajduje się też jedno z najpiękniejszych nagrań SP - "Worlock". "Piękno" jest tu oczywiście pojęciem względnym, zespół połączył nagranie z makabrycznym wideo, o którym była już mowa wcześniej.
W lata dziewięćdziesiąte Skinny Puppy wkroczyło albumem "Too Dark Park". Tym razem był to powrót do stylistyki "VIVIsectVI", ale nowa płyta jest jeszcze mocniejsza. Tematyka nagrań nie zmieniła się, zespół znowu pokazuje apokaliptyczną wizję świata zmierzającego donikąd. Proekologiczny wymiar tekstów grupy zawiera się w stwierdzeniu, że postęp przynosi więcej złego niż dobrego, i może stanowić zgubę ludzkości. Nie znaczy to wcale, że forma przekazu jaką stosuje Ogre, jest suchym, dziennikarskim opisem faktów. Teksty są bardzo teatralne, obrazowe, a przy tym niejednoznaczne. Gotyk miesza się tu z fantasy i horrorem, a jeśli dołączyć do tego postępujące w tym okresie uzależnienie muzyków od narkotyków, to można stwierdzić, że SP pokazuje rzeczywistość w formie koszmarnych wizji. I ponownie, jak pisał Bohumil Hrabal - "niewiarygodne stało się faktem". Muzyka mogąca doprowadzić słuchacza do rozstroju nerwowego ("Tormentor", "Rash Reflection", "Shore Lined Poison"), ma dobre przyjęcie u DJ-ów i ich "klienteli". Złośliwi twierdzą, że bywalcy undergroundowych klubów składają się głównie z perwersyjnych masochistów...
Key, Ogre i Goettel mieli w tym okresie wystarczająco dużo energii, aby zająć się także nagraniami w innych projektach i z zaprzyjaźnionymi grupami: Cyberaktif, Hilt, Pigface, Legendary Pink Dots, Revolting Cocks - że wspomnę tylko niektóre z nich.
Kolejne opus Skinny Puppy - "Last Rights" - dosłownie poraża. Muzyka jest tak ciężka, że płyty nie daje się spokojnie słuchać. Wytwórnia Nettwerk, mogła spokojnie wydrukować na okładce ostrzeżenie: "muzyka, która kaleczy". Niektóre fragmenty "Last Rights" są chaotyczne i odpychające ("Scrapyard"), jednak i tym razem nie zabrakło "skorodowanych przebojów" ("Inquisition"). Ogre wyczerpany nałogiem przedstawia swój stan bardzo sugestywnie: strach i cierpienie dominują tak w muzyce, jak i w większości tekstów. Stało się jasne, że to co umożliwiło zespołowi stworzenie doskonałych, wciągających w mroczną otchłań utworów, miało swoją cenę. Kilka lat później okaże się, że zbyt wysoką. Narkotyki nie były jedynym problemem zespołu. Narastały wewnętrzne konflikty pomiędzy jego członkami. Ogre coraz bardziej izolował się od cEvina i Dwayne'a. Często dochodziło pomiędzy nimi do kłótni dotyczących kształtu kolejnego albumu Skinny Puppy. Zespół przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, zmienił wytwórnię (American Recordings) i producenta (Roli Mossiman), jednak nie poprawiło to stosunków między muzykami. Goettel zarzucał Ogremu, że chce uczynić z zespołu "cholerną rockową kapelę". Ten odcinał się, że nie chce by jego grupa grała "cholerny techno/trance". Po nagraniu wokali do nowej płyty (często pozbawionych charakterystycznego przesterowania - Ogre po prostu śpiewa!), rozstał się ostatecznie z pozostałą dwójką, by zająć się swoim projektem o nazwie W.E.L.T. Key i Goettel mimo niesnasek z American Recordings ukończyli pracę nad ostatnim albumem SP, zatytułowanym "The Process". Dwayne powrócił do Vancouver i w sierpniu 1995 roku zmarł w wyniku przedawkowania heroiny.
Tragiczny koniec zespołu ilustruje "The Process". Trudno stwierdzić, czy jest to płyta niespójna, czy też po prostu różnorodna. Odmienne muzyczne fascynacje członków grupy do tej pory łączące się w spójny, jednorodny przekaz, tutaj stają się wyraźnie oddzielone od siebie. Metalowe gitary, ballady, eksperyment i trance. Do tego jest to najbardziej melodyjna płyta Skinny Puppy. Materiał na niej zawarty przywodzi porównanie do człowieka, którego - umęczonego śmiertelną chorobą - w ostatnich minutach życia opuszcza gorączka i majaczenia.
Ogre i Key nagrywają kolejne albumy. Pierwszy ze wspomnianym już W.E.L.T., drugi zaś pod nazwą Download (ten projekt rozpoczął jeszcze z Dwayne'em.). Ale to już odmienne stylistyka i inny ciężar gatunkowy. Skinny Puppy przeszło do historii i nie ma raczej realnych szans na jego reaktywację. Pozostały nagrania będące inspiracją dla wielu muzycznych nonkonformistów. Wyrazem tego jest, wspomniany we wstępie, album z remiksami utworów SP, zatytułowany
Remix DysTemper
"Rozbiórką" nagrań Skinny Puppy zajęli się następujący wykonawcy: Günter Schulz (KMFDM), Ken 'Hiwatt' Marschall, Ogre/Mark Walk, Autechre, Neotropic, Rhys Fulber, Deftones, Adrian Sherwood, God Lives Underwater, Mark Walk, Chris Vrenna, Gang Starr (Guru), Josh Wink. Płyta, podobnie jak albumy Kanadyjczyków, przy pierwszym słuchaniu wydaje się ponura i przytłaczająca. Z czasem jednak wciąga i uzależnia, pozostawiając po każdorazowym przesłuchaniu jedną myśl: jeszcze raz... Trudno wyróżnić któregokolwiek z artystów, album jest bardzo równy. Najsłabiej natomiast wypada... Ogre. Remiks "Smothered Hope", przy którego stworzeniu pomagał mu M. Walk (obydwaj tworzą W.E.L.T.) trochę rozczarowuje. Pozostali wykonawcy dokonali trudnego zadania polegającego na połączeniu atmosfery oryginalnych nagrań, z własną stylistyką. Na "warsztat" poszły najbardziej znane utwory Skinny Puppy, żaden z nich jednak nie został poddany "kastracji" polegającej na pozostawieniu jedynie miłych dla ucha elementów i dodaniu modnego beatu. Nawet wersje bliskie techno (Schulz), czy minimalu (Josh Wink) oddają klimat oryginału. Nowoczesne "smaczki" pojawiają się przeważnie w sekcji rytmicznej, co tylko zwiększa atrakcyjność płyty. Głos Ogre przeważnie pozostał wiernie odtworzony, nawet w nagraniach będących luźnym nawiązaniem do pierwowzoru (Rhys Fulber, Neotropic, Deftones). Tutaj nikt (wyjątkiem jest Autechre w "Killing Game") nie silił się na oryginalność, co z resztą wyszło płycie na dobre. "DysTemper" jest dobry zarówno do słuchania, jak i do tańczenia. Powinien spodobać się fanom Skinny Puppy, oraz ludziom nie znającym tej grupy. Podsumowując - tak właśnie powinien brzmieć album z coverami, będący hołdem dla wykonawcy.
Nettwerk w międzyczasie przygotowuje kolejną niespodziankę. Wytwórnia ogłosiła konkurs na wykonanie następnych remiksów. Czy dokonania amatorów będą równie dobre jak nagrania zebrane na "Dys Temper"? Liczę, że tak się stanie, zwłaszcza, że tragiczny koniec SP wywołał niedosyt, którego nie zaspokajają solowe projekty jego byłych członków.
Marcin Bogacz
Techno Party 1/99
Dyskografia
Albumy
Back And Forth - 1983 (kaseta)
Bites - 1985 (Nettwerk)
Mind: The Perpetual Intercourse - 1986 (Nettwerk/Capitol/EMI)
Cleanse, Fold & Manipulate - 1987 (Nettwerk/Capitol/EMI)
VIVIsectVI - 1988 (Nettwerk/Capitol/EMI)
Ain't It Dead Yet? (live) - 1989 (Nettwerk/Capitol/EMI)
Rabies = 1989 (Nettwerk/Capitol/EMI)
Too Dark Park - 1990 (Nettwerk/Capitol/EMI)
Last Rights - 1992 (Nettwerk/Capitol/EMI)
The Process - 1996 (Subconscious/American)
MiniLP, MaxiSP, EP
Remission - 1984 (Nettwerk) Mini-LP
Dig It - 1986 (Nettwerk/Capitol) 12"
Chainsaw - 1987 (Nettwerk/Capitol/EMI) EP
Stairs And Flowers - 1987 (Nettwerk/Capitol/EMI) 12"
Addiction - 1987 (Nettwerk/Capitol/EMI) 12"
Censor (Dogshit) - 1988 (Nettwerk/Capitol/EMI) 12"
Testure - 1989 (Nettwerk/Capitol/EMI) 12"
Tin Omen - 1989 (Nettwerk/Capitol/EMI) 12"
Worlock - 1990 (Nettwerk/Capitol/EMI) 12"
Tormentor - 1990 (Nettwerk/Capitol/EMI) 12"
Spasmolytic - 1991 (Nettwerk/Capitol/EMI) 12"
Inquisition - 1992 (Nettwerk/Capitol/EMI) 12"
Wybrane kompilacje
Bites And Remission - 1987 (Nettwerk/Capitol/EMI)
Remission And Bites - 1987 (Play It Again Sam)
Twelve Inch Anthology - 1989 (Nettwerk/Capitol/EMI)
Back And Forth Series 2 - 1992 (Nettwerk/Capitol/EMI)
BRAP: Back And Forth Series 3+4 - 1996 (Subconscious/Offbeat/Nettwerk/EMI)
ReMix Dys Temper - 1998 (Nettwerk/Koch)
I jeszcze ramka, która nie załapała się do TP wraz z głównym tekstem, a właśnie ją wygrzebałem z archiwów:
Mówi się czasami o czyjejś muzyce, że jest tak rozbudowana i wielowymiarowa, że za każdym razem można w niej znaleźć coś nowego. Te słowa w pełni dotyczą Skinny Puppy. Ostatnio słuchając ich nagrania "Serpants", które znam już chyba od ośmiu lat, odkryłem, że egzotyczna wokaliza wsamplowana weń wielokrotnie to ... "Janku, Janku najmilejsy". Przez wszystkie te lata myślałem, że to jakieś hinduskie zawodzenia, mimo iż w innym nagraniu SP z tego okresu powtarza się tajemnicze słowo "ciupaga"...
Copyright bogacz.pl