Nostalgia samuraja

W swoich początkach drum'n'bass nie był szczytem technicznej wirtuozerii, przeciwnie - wywodził się z hardcore'u, który zaistniał dzięki dostępności najtańszych i najprostszych rozwiązań - samplowaniu fragmentów istniejących nagrań. Z czasem jednak, dzięki mozolne i z chirurgiczną precyzją składanym breakom urósł do rangi prawdziwej sztuki. Photek do niedawna należał do elity producentów, którzy kultywowali ten rodzaj "czarnej magii"...

Do niedawna, ponieważ na ubiegłorocznym albumie Ruperta Parksa "Solaris", nazwa Photek nie firmowała precyzyjnych łamańców, a prostsze struktury i odniesienia do niespodziewanych stylistyk - house'u i electro. Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego artysta wykonał tak wyraźny zwrot.

Photek zawsze prezentował muzykę odmienną od typowych schematów. Jednak jego podejście do tworzenia było charakterystyczne dla całej generacji twórców, nie tylko zresztą drum'n'bassowych, będących nie tyle muzykami, co producentami pracującymi przed monitorem komputera w zaciszu własnego, domowego studia.
Jako szesnastolatek rozpoczął naukę gry na... saksofonie. Jednak po roku, uznając, że nie robi postępów, a przede wszystkim - że chce pisać muzykę, a nie być jedynie instrumentalistą, porzucił tradycyjne muzykowanie. Dopiero w 1991 roku kupił kolejny instrument, tyle że zupełnie innego kalibru - sampler.

Do tradycyjnie rozumianej gry już nie powracał - wystarczało mu programowanie. Dopiero przy pracy nad "Modus Operandi" postanowił "oswoić" gitarę, samplując efekty swojego brzdąkania, tnąc je na półsekundowe fragmenty i składając w sekwencje. Zwykle wystarczał mu jednak sam sampler, a jego pierwsze produkcje były realizacją prostego założenia - wyciąć ulubione fragmenty z różnych nagrań i próbować łączyć je ze sobą na wiele różnych sposobów. Z czasem coraz bardziej koncentrował się na rytmie, cierpliwie konstruując breaki, bardzo oszczędnie dawkując pozostałe elementy i pracując w charakterystyczny dla wyposażonych w komputery muzyków-nie-muzyków sposób:

Zaczynam od sekcji rytmicznej i pracuję, dopóki nie jestem zadowolony z breakbeatu. Kontynuacja to czysty instynkt, sprawdzanie różnych dźwięków, czy będą pasować do siebie. Po prostu badam różne rzeczy i próbuję uzyskać coś nowego. To nie tak, że mam jakąś misję, że próbuję znaleźć idealny beat... moim głównym celem podczas robienia muzyki jest składanie rytmów.

Takie "rzemiosło artystystyczne" jest zajęciem pracochłonnym, a kunszt w tej dziedzinie stanowi źródło chluby i pilnie strzeżoną tajemnicę. Nad stworzeniem samego breaku z "UFO" ("Form and Function") Rupert pracował przez cztery dni, jeszcze zanim zsamplował go, "pokroił" i zbudował poszczególne patterny. Natomiast praca na "Modus Operandi" zajęła mu całe półtora roku ślęczenia nad "prostokącikami" w Cubase.

Większość czasu zajmował właśnie technologiczny aspekt komponowania, "otoczka" była dodawana do prawie gotowych już nagrań. Jedyna kompozycja, której przypisuje jakąś pierwotną ideę, to "Ni-Ten-Ichi-Ryu" - "technika dwóch mieczy". Chodziło o starcie dwóch samurajów, z których pierwszy walczy jednym mieczem, zaś jego przeciwnik używa dwóch. Miała im odpowiadać pierwsza linia perkusji przeciwstawiona dwóm pozostałym... Wszystkie pozostałe nagrania inspirowane sztukami walki wzięły się po prostu z tego, że Photek sam był podczas tworzenia "The Water Margin" czy "The Seven Samurai" pasjonatem judo i jujitsu., więcej czasu poświęcając treningom, niż nagrywaniu. Natomiast "Hidden Camera" miało być żartem, prostą obserwacją faktu, że przez "oko" kamery przemysłowej wszystko wygląda podejrzanie.


Koniec z nawalanką

Kiedy Photek miał gotowych dziesięć ścieżek na nowy album nagle uznał, że brzmią one jak powtórka z "Modus Operandi". Płyta nie trafiła do tłoczni, choć nie wylądowała też w koszu - poszczególne nagrania są publikowane na singlach wydawanych przez Photek Productions (jako Special Forces). Po ośmiu latach tworzenia połamanych rytmów Photek był już trochę zmęczony tą formułą i chciał poświęcić się raczej budowaniu klimatów, niż breaków. Chciał się zrelaksować i zrobić coś bardziej naturalnego.

Jednego byłem pewien: nie chcę tworzyć nawalanki, muzyki przypominającej gabba, co moim zdaniem jest charakterystyczne dla sporej części drum'n'bassu. Kocham "Modus" i nie zmieniłbym na nim ani jednej rzeczy, ale teraz ma on charakter demonstracji, technicznego ćwiczenia. Byłoby zbyt proste zebrać trochę sampli i kontynuować dalej w tym samym stylu. Chciałem, aby kolejny album był jakby trochę bardziej przyjazny.

Tak powstał "Solaris", inspirowany muzyką z końca lat 80. i początku 90., czasów w których Rupert poznał scenę taneczną. Chciał stworzyć nagrania, które będą brzmiały podobnie... Wpływ na kształt muzyki, która znalazła się na albumie miała też jego żona, Miriam Kruishoop. Zamykający płytę "Under The Palms" został pierwotnie stworzony jako część ścieżki dźwiękowej identycznie zatytułowanego filmu jej autorstwa.


Błękit widzę...

Najwięcej kontrowersji wzbudziły dwa umieszczone na płycie nagrania z legendarnym już, house'owym wokalistą Robertem Owensem - "Mine To Give" i "Can't Come Down". Powstały one w wyniku nostalgii za muzyką, której Photek słuchał w początkach swej kariery. Teraz opowiada, że kiedy po raz pierwszy usłyszał śpiew Owensa, uznał, że jeśli kiedykolwiek będzie chciał nagrać numer z wokalem, to będzie to głos Owensa. Dopiero po dziesięciu latach odważył się z nim skontaktować.

Przyznając że sam nie ma pojęcia o pisaniu tekstów, liczył na to, że Owens zaśpiewa kilka "house'owych" linijek tekstu. Kiedy wokalista spytał, czego Photek oczekuje od niego, ten powiedział - "chcę, abyś zaśpiewał jak Robert Owens"... Jedyna wskazówka, jakiej mu dostarczył, to fotografia zrobiona na Bahamach, zdobiąca okładkę "Solaris" - niebo, horyzont, ocean. Zdjęcie, które według Photka, ilustrowało klimat całej płyty, miało stanowić inspirację dla wokalisty, który, jak widać (a raczej słychać) wykazał się sporą wyobraźnią.

Pa, pa, Cubase

Od początku swojej kariery Photek używał prostego miksera Mackie, samplerów Emu i sekwencera Cubase na PC-cie. Do końca korzystania z tego zestawu pozostawał wierny pierwotnej wersji niemieckiego programu - sekwencera MIDI sterującego samplerem, a pozbawionego funkcji audio. To kolejny przykład, pokazujący, że Photek mimo unikalności swojej muzyki, należy do "harcore'owych" twórców, obywających się bez arsenału syntezatorów i studyjnych gadżetów. Niemniej co jakiś czas narzekał na awarie systemu operacyjnego i sekwencera, powodujące utratę sampli czy gotowych nagrań. "Wieszanie się" Windows i Cubase były główną przyczyną zmiany wyposażenia studia Photka. Pracując nad "Solaris" zmienił zarówno narzędzia, jak i - częściowo - sposób korzystania z nich. Pozostały samplery Emu i składanie sekwencji w MIDI. Ale już przy użyciu Maca z Logic Audio. Natomiast gotowe rezultaty są rejestrowane do postaci audio, a dalsza obróbka materiału odbywa się przy pomocy Pro Tools.

I na koniec jeszcze jeden powód, dla którego "Solaris" odbiega od poprzednich produkcji artysty. Tym razem jednak czysto technicznej natury. Otóż Photek wyznał, obok wszystkich powyższych przyczyn, iż żmudne budowanie breaków było na tyle męczące, że mimo wrodzonej cierpliwości postanowił tym razem zrobić coś znacznie łatwiejszego...


Marcin Sadowski

Źródła cytatów: Disquiet, Ruch Into The Net, Rewind, Rolling Stone

Copyright bogacz.pl