Klasyka, awangarda, hip-hop

Okazją do założenia Jungle Brothers (inicjały nazwy grupy pochodzą ponoć od ich idola - Jamesa Browna) stał się konkurs organizowany w 1986 roku przez szkołę, do której uczęszczali trzej młodzi mieszkańcy Harlemu: Mike Small, Nathanial Hall i Sammy Burwell. Dwaj pierwsi zajęli się rapowaniem, zaś Sammy stanął za gramofonami (scratchingu uczył go legendarny nowojorski DJ Red Alert - stryj Mike'a).

Pierwszy występ trójki był na tyle udany, że chłopcy postanowili na poważnie zająć się wspólnym graniem. Z czasem ich prawdziwe nazwiska poszły w zapomnienie, jako że zaczęli korzystać z pseudonimów. Mike G., Afrika Baby Bam i Sweet Daddy Sammy B podpisali kontrakt z wytwórnią specjalizującą się w disco - Warlock Records - i światło dzienne ujrzał ich pierwszy album "Straight Out The Jungle". Tytułowy numer stał się klasykiem hip-hopu, a cała płyta była dziełem udanym zarówno muzycznie jak i pod względem zawartych na niej tekstów. Debiutujący w tym samym miejscu i czasie Public Enemy prezentowali przekaz dużo cięższy i ponury, zaś Jungle Brothers, nie unikając tematyki społecznej stworzyli hip-hop znacznie bardziej optymistyczny, oparty na dużej dawce dobrej zabawy i poczucia humoru ("Jimbrowski"). Podczas gdy inni czarnoskórzy nowojorczycy - Run D.M.C. eksperymentowali z metalem, muzyka z "Straight Out The Jungle" łączyła obok typowych dla hip-hopu rytmów elementy klasycznego funku, soulu, disco i nowinek z podwórka muzyki tanecznej. Pomysł pomieszania rapu z house'em ("I'll House You") został później podchwycony przez wielu innych wykonawców i w ten sposób hip-hop, bez popadania w komercyjność, stał się nie tylko społecznym medium czarnych Amerykanów, lecz także muzyką klubów i dyskotek.

Przy realizacji "Straight Out The Jungle" udział wzięli koledzy JBeez (takiej skróconej wersji nazwy swojej grupy Bracia zaczęli używać chyba na przekór Bee Gees), którzy wkrótce usamodzielnili się rozpoczynając solowe kariery jako Q-Tip, A Tribe Called Quest i De La Soul. W późniejszym okresie wspólnie utworzyli Native Tongues - formę promocji własnej odmiany hip-hopu i sposobu myślenia. W Native Tongues znaleźli się później także raperka Queen Latifah, Torture, oraz Monie Love a działalność "organizacji" polega głównie na wspólnych trasach koncertowych i gościnnym udziale przy tworzeniu albumów poszczególnych artystów. Swego czasu Bracia zaprzyjaźnili się z inną nowojorską (przynajmniej jeśli chodzi o siedzibę) grupą - Dee Lite. Ciekawostką jest fakt że DJ Towa z tej formacji zaprojektował logo Jungle Brothers.

Popularność debiutanckiego albumu spowodowała, że drugi krążek Jungle Brothers wydali inni bracia - Warner. Tych zaś nie interesowała nowoczesność, ale ilość sprzedanych egzemplarzy. "Done By The Forces Of Nature" był zatem płytą doskonalszą, lepiej wyprodukowaną, ale niekoniecznie nowatorską. Jungle Brothers nie chcieli jednak zrezygnować z eksperymentowania. Wiele miesięcy pracowali wraz z Billem Laswellem nad kolejną płytą - "Crazy Wisdom Masters" będącą mieszanką hip-hopu z jazzem, rockiem i dubem. Końcowy rezultat ich pracy nie przypadł do gustu szefostwu Warner Bros i album nie został wydany. Jego złagodzona wersja ukazała się dopiero w 1993 roku pod nazwą "JBeez Wit The Remedy". Dobry i bardzo różnorodny album zawierał m. in. taneczne i przebojowe "40 Below Trooper" i "Book of Rhyme Page" ale też bardziej odjazdowe numery jak "Made Man Material", czy "Blahbludify". Wytwórnia nie była jednak zainteresowana promowaniem takiego oblicza hip-hopu, zwłaszcza, że De La Soul, czy A Tribe Called Quest zaczęli odnosić wtedy komercyjny sukces proponując bardziej zachowawcze podejście do muzyki.

Jungle Brothers zrezygnowali więc ze współpracy z Warnerem, Mike i Afrika rapowali gościnnie tu i ówdzie, kontynuując tworzenie hybrydy hip-hopu z free-jazzem czy ambientem. W końcu cała trójka postanowiła nagrać kolejny album - "Always And Forever". Płyta wydana została przez brytyjską wytwórnię Gee Street Records pod zmienionym tytułem - "Raw Deluxe" i zawierała trochę odmienny materiał od pierwotnie założonego. Zgodnie z tytułem był to powrót do korzeni hip-hopu. Choć przez wielu "Raw Deluxe" została uznana za płytę nudną, konserwatywną i jednowymiarową, to jednak jest produkcją całkiem udaną (choć są tu słabsze momenty - "Toe To Toe", "Handle My Bussiness"), a rapowane na niej teksty nie świadczą wcale o tym, że panowie w końcu wymiękli. Będąc zawsze w opozycji do gangsterskiej odmiany rapu, stworzyli inteligentną i stylową płytę. Choć daleko jej było do eksperymentów "Crazy Wisdom Masters", to stała się pożywką dla innych artystów. Tym razem numery JBeez ("Brain", "Jungle Brother") nabrały trip-hopowego i drum'nbassowego wymiaru dzięki remiksom m. in. Natural Born Chillers, Mickey'a Finna i Aphrodite ("Urban Takeover Remix"). W ten sposób mało znany w Europie zespół stał się nagle popularny, ale jako grupa... jungle.

Po wydaniu "Raw Deluxe" grupa zaczęła więcej czasu spędzać w Europie. Udzielali się gościnnie w nagraniach innych wykonawców (Propellerheads, ICE, Rae and Christian) i rozpoczęli pracę nad swoim nowym albumem. JBeez , chcąc ponownie odświeżyć własne brzmienie, zaczęli rozglądać się za nowym producentem. Rozmowy z the Dust Brothers nie przyniosły rezultatu i ostatecznie produkcją ich najnowszej płyty zajął się Alex Gifford z Propellerheads.

Marcin Bogacz

Dyskografia

Single, EP-ki:

"Jimbrowski" (Warlock, 1987)
"Because I Got It Like That (Warlock, 1988)
"I'll House You" (Warlock, 1988)
"Straight Out The Jungle" (Warlock, 1988)
"Beyond This World" (Warner Bros., 1989)
"What U Waitin' 4?" (Warner Bros., 1989)
"What U Waitin' 4?/JBeez Comin Through" (Warner Bros., 1990)
"Doin' Our Own Dang" (Warner Bros., 1990)
"40 Below Trooper" (Warner Bros., 1993)
"On The Road Again" (Warner Bros., 1993)
"How Ya Want It (I Got It)" (Gee Street, 1996)
"How Ya Want It/The Jungle, The Brother" (Gee Street, 1996)
"Brain" (Gee Street, 1997)
"Jungle Brother" (Gee Street, 1997)
"I'll House You '98" (Warlock/Gee Street, 1998)
"Jungle Brother Remixes" (Gee Street/V2, 1998)
"Because I Got It Like That" (Gee Street, 1998)
"Crazy Wisdom Masters - The Payback EP" (Black Hoodz, 1999)
"V.I.P" (Gee Street, 1999)
"Down with the JBeez" ???

Albumy:

"Straight Out The Jungle" (Warlock, 1988)
"Done By The Forces of Nature" (Warner Bros., 1989)
"JBeez Wit The Remedy" (Warner Bros., 1993)
"Raw Deluxe" (Gee Street, 1997)

Dziadek, kumple i kobiety (a miała być rozmowa o muzyce...)

Jak widzicie z Chemicznymi dogadać się trudno... Za to w przypadku amerykańskich Braci byliśmy szybsi i jeszcze przed ukazaniem się nowej płyty The Jungle Brothers udało nam się porozmawiać z liderem grupy - Mike'em G.
Techno Party: Wiemy, że wkrótce pojawi się wasz nowy album. Chcielibyśmy zatem, abyś go nam teraz zareklamował.
Mike G.: Nasza nowa płyta jest zatytułowana "V.I.P", tak samo jak pierwszy pochodzący z niej singiel. To skrót od "Very Important Party" i jak łatwo się domyśleć, na "V.I.P" jest sporo tanecznych numerów. Album wyprodukował Alex Gifford z Propellerheads. Teraz gramy trasę koncertową w Europie razem z Beastie Boys. Aha, właśnie ukazał się nowy singiel pochodzący z "V.I.P" - "Down with the JBeez", to też świetna płytka. Nagraliśmy ją razem z Black Eyed Peas.
T.P.: Skoro mowa o współpracownikach. Kogo jeszcze zaprosiliście do pomocy przy nagrywaniu waszej nowej płyty?
M.G.: Oprócz Alexa i Black Eyed Peas, usłyszycie jeszcze The Holmes Brothers.
T.P.: A czy dacie wasze nowe numery innym artystom do zremiksowania?
M.G.: Na razie jesteśmy umówieni z Aphrodite i człowiekiem z Wiseguys. Nad pozostałymi jeszcze się zastanowimy.
T.P.: Czym się kierujecie, kiedy wybieracie ludzi mających remiksować wasze numery?
M.G.: Zawsze szukamy kogoś, kto wzbogaci nasze nagrania, pchnie je w kierunku czegoś nowego. Unikamy remiksów mających komercyjny charakter, wręcz przeciwnie, szukamy artystów grających nowe, mniej popularne style. Przykładowo pochodzący z naszego poprzedniego albumu numer - "Jungle Brother", cieszył się sporym uznaniem wyłącznie wśród hip-hopowej publiki. Nasza wytwórnia dogadała się z Urban Takeover (Aphrodite i Mickey Finn - przyp. MB) i ich remiks znalazł się na listach z independent dance i drum'n'bass.
T.P.: Czy po sukcesie tego remiksu postanowiliście posunąć się dalej w kierunku drum'n'bassu?
M.G.: Jasne że tak. Już jakieś cztery czy pięć lat temu zdaliśmy sobie sprawę ze znaczenia tej muzyki. Byliśmy wtedy w Londynie, cała ta scena akurat zaczynała się rozwijać. Powiedziałem wtedy Africe - "zobaczysz, to będzie coś wielkiego". Drum'n'bass bardzo mi się podoba. Chcieliśmy, aby nasza muzyka poszła także w tym kierunku, stąd choćby kolejne remiksy Aphrodite.
T.P.: Jak się wam pracowało z Alexem Giffordem? Czy sprawdził się w roli producenta?
M.G.: Współpraca z Alexem świetnie nam się układała. Trochę wcześniej poprosił nas o udział w jednym z nagrań Propellerheads - "You Want It Back". Potem wróciliśmy do Stanów i zaczęliśmy szukać producenta dla naszej nowej płyty. Posłuchaliśmy "You Want It Back" i dotarło do nas, że Alex świetnie by się sprawdził w tej roli. Wkrótce potem mieliśmy okazję spotkać się z nim ponownie podczas koncertu "Tibetian Freedom" w Waszyngtonie. Po koncercie odbyliśmy wielogodzinną rozmowę i Alex był zachwycony naszym pomysłem. Lepszego producenta na pewno nie udałoby się nam znaleźć.
T.P.: Interesuje nas, w jaki sposób powstają nagrania Jungle Brothers. Komponujecie je wspólnie, czy też jest jakiś ścisły podział ról?
M.G.: Wygląda to w ten sposób, że razem z Afriką piszemy teksty. A jeżeli chodzi o muzykę, to w przypadku nowego albumu całość wyprodukował pod naszym nadzorem Alex Gifford.
T.P.: Czy ostatnio sami remiksowaliście cudze nagrania?
M.G.: Właściwie to pomagaliśmy tylko grupie Tin Star na ich singlu "Head". Trochę wcześniej robiliśmy też inne remiksy, ale ostatnio skupiliśmy się na własnych nagraniach. Do tego doszło kręcenie klipów, koncerty i po prostu nie było czasu na inne rzeczy.
T.P.: Powiedz, skąd czerpiecie inspirację. Słyszeliśmy opinie, że inspiruje was filozofia wschodu, czy to prawda?
M.G.: O kurcze! Doprawdy? (długo się namyśla, wydając dziwne dźwięki) Mnie osobiście najbardziej inspiruje moja rodzina, głównie dziadek. Jego sposób bycia...
T.P.: To ciekawe, mógłbyś sprecyzować, co masz na myśli?
M.G.: Już wyjaśniam. On był po prostu wspaniałym facetem. Po śmierci mojej mamy zastępował mi rodziców. Twardziel z charakterem, no wiesz, stary marynarz. "Dowodził" całą rodziną, ale nawet gdy był na mnie wściekły, to nie zabierał się do bicia. Jeżeli coś obiecał, zawsze dotrzymywał słowa. Wiele się od niego nauczyłem.
T.P.: Czy potwierdzisz, że wasz "I'll House You" rozpoczął cały styl hip-house?
M.G.: Tak sądzę, niewątpliwie byliśmy pierwsi.
T.P.: Co według ciebie jest najgorsze w gangsta rap?
M.G.: Chyba kopiowanie. Wiecie, w gangsta rap prawie wszyscy powielają cudze nagrania. Ktoś wypuszcza nowy album, i od razu inni stwierdzają - "ja też tak potrafię". Ciągle ktoś tam kogoś podrabia. No i oczywiście znaczenie ich tekstów. Młodzież słuchająca gangsta rap jest pod wrażeniem "bandyckiego" sposobu myślenia. Uznają gang za jedyną metodę osiągnięcia sukcesu i poszanowania, a prawda jest zupełnie inna.
T.P.: Czy uważasz, że hip-hop może istnieć w oderwaniu od swojej kultury i historii?
M.G.: To trudne pytanie. Hmm, po pierwsze musicie zrozumieć, że hip-hop sam jest kulturą. Rap TO kultura. Rap jest częścią hip-hopu. Tak samo jak, powiedzmy - "muzyka rap", czy muzyka hip-hop". Jasne? Breakdance i graffiti też są częściami kultury hip-hop. Hip-hop jako muzyka rozwija się samodzielnie, ale nadal pozostaje częścią czegoś większego.
T.P: Jasne, dzięki za ten krótki wykład. A czy taneczny charakter waszej muzyki ma dla was istotne znaczenie?
M.G.: Oczywiście, taniec jest czymś, co lubimy i szanujemy.
T.P.: Czy nie jesteście zawiedzeni, że inne grupy z Native Tongues osiągnęły większy komercyjny sukces od was?
M.G.: Nie, po prostu każdy ma w życiu do spełnienia swoją rolę. Może sprzedaliśmy mniej płyt, ale na pewno nie można powiedzieć, że cieszymy się mniejszym poważaniem.
T.P.: Już piętnaście lat jesteście razem. Czy sądzisz, że za następne piętnaście lat JBeez będą istnieć nadal?
M.G.: Nawet jeżeli nie będziemy już wydawać płyt, to Jungle Brothers będą funkcjonować jako paczka kumpli.
T.P.: Na koniec chcielibyśmy się dowiedzieć czegoś o waszych marzeniach. Czy macie jeszcze jakieś konkretne cele do zrealizowania?
M.G.: Nic z tych rzeczy! Jestem zaręczony i mam dwie cudowne córeczki. Więc żadnych nowych kobiet!
T.P.: Mike, źle nas zrozumiałeś, nie chodzi nam o dziewczyny (girls), ale o cele (goals)... A przy okazji - gratulujemy...
M.G.: Dzięki. (śmiech)
T.P.: W takim razie my dziękujemy za rozmowę.

rozmawiał prof. Grzegorz A. Kleparski
całość opracował Marcin Bogacz

Copyright bogacz.pl