Delerium: z piekieł na niebiosa

Czytelnicy wychowani w tradycji chrześcijańskiej mogą nie być zachwyceni tytułem. Jednak trudno lepiej opisać w skrócie muzyczną drogę, jaką w ciągu dekady przebyło dwóch Kanadyjczyków: Bill Leeb i Rhys Fulber.

Duża popularność w ostatnich latach komercyjnej odmiany ambientu, upowszechnienie się tzw. world music, sukces Enigmy czy Deep Forest stanowią przejawy pewnej muzycznej mody. Ostatnie albumy Delerium - stylistycznie bliskie temu nurtowi - są czasami przyjmowane przez słuchaczy i krytyków jako kopia dokonań "enigmatycznego" Michaela Cretu czy "leśnych ludków" - Mouqueta i Sancheza. Jednak Delerium nie powstało jako próba zarobienia kilku dolarów na "podpięciu" się pod nowy, modny styl. Skoro więc dochodzi do tego, że Kanadyjczycy są stawiani w jednej linii z czymś takim jak np. Era, uznałem, że czas na przedstawienie ich historii i dokonań.

Na początku lat 80., Nivek Ogre i Cevin Key zakładają w Vancouver w Kanadzie formację Skinny Puppy. Wkrótce dołącza do nich Bill Leeb (jako Willhelm Schroder). Zespół wielki, niesamowity i niedościgniony. Kopiowany nieudolnie przez licznych naśladowców. Ostatni ze wspomnianej trójki założycieli grupy tworzy później własną formację. Dołącza do niego 16-letni wówczas Rhys Fulber i tak powstaje Front Line Assembly. Grupa, grająca ostry elektroniczny industrial ("apokaliptyczna muzyka do tańca"), zyskuje z czasem spore grono fanów. Tak w skrócie wyglądają pierwsze lata muzycznej aktywności naszej dwójki - pora na Delerium. Powstanie tej grupy można przedstawić na co najmniej dwa sposoby:

1. Skinny Puppy tworzy Coś nie pokrywającego się z żadnym istniejącym wcześniej w muzyce stylem. W muzyce tej grupy jest ogromna różnorodność dźwięków pochodzących z wszelkich możliwych do wyobrażenia źródeł, połączonych w spójną, łatwo rozpoznawalną całość. Front Line Assembly wybrało sobie z multi-przekazu SP dla własnych potrzeb agresywne techno-industrialne "poletko". Być może, widząc ubogość własnej muzyki wobec dokonań Skinny Puppy, panowie zaczęli realizować nowe projekty, działające na innych obszarach muzyki "wyciągniętej" z świata dźwięków SP. Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości: tak, jestem fanem SP - każdemu wolno kochać!

2. Przyznaję, powyższe słowa w złośliwy sposób negują talent i umiejętności spółki Leeb/Fulber. I choć jest w nich ziarnko prawdy, myślę, że jednak z innej przyczyny panowie nie zadowolili się działalnością pod szyldem FLA, tworząc kolejne, odmienne od siebie projekty. Bill Leeb i Rhys Fulber to zupełnie odmienne osobowości. Rhys - syn muzyka punk-rockowego i zagorzały fan metalu, tworzy dźwięki niespokojne i agresywne. Bill - starszy wiekiem i doświadczeniem - jest odpowiedzialny za "duchową" stronę muzyki duetu. Stąd odmienne pomysły na muzykę i różnorodność projektów Kanadyjczyków. Tym co łączy ich produkcje, jest elektronika i sampling oraz "ciemne" brzmienie i apokaliptyczny przekaz. Jak sami mówią: "Nasze granie jako FLA można porównać do malowania czarną farbą. W pewnym momencie wpadliśmy jednak na to, że ścianę można pomalować na czarno na wiele różnych sposobów. Stąd kolejne muzyczne przedsięwzięcia".

Bill Leeb, po nagraniu pierwszego albumu Front Line Assembly, nie miał żadnego konkretnego zajęcia i zaczął nagrywać coś odmiennego: "Zawsze lubiłem ambient, więc postanowiłem sam zrobić coś takiego; nie wiedzieliśmy specjalnie co z tego wyniknie - byle by rezultat dobrze brzmiał".

Wiedzieli czy nie - pierwszy album wydany pod nazwą Delerium - "Faces, Forms & Illusions" był płytą udaną i wciągającą w świat mrocznej dźwiękowej architektury. Słowa "architektura" używam nieprzypadkowo, bowiem dla pierwszego okresu działalności Delerium charakterystyczne jest budowanie kolejnych utworów w oparciu o bogate syntezatorowe tekstury i sample. Na pierwszej płycie słychać to najlepiej w "Sword of Islam". Na początku dzieje się niewiele, powoli pojawiają się kolejne elementy, aż powstaje podniosła, potężna całość. Powolne, przypominające cokolwiek thrillery, budowanie nastroju jest tym, co w muzyce Delerium lubię najbardziej. Szkoda, że Alfred Hitchcock działał parę dekad wcześniej...

Innym charakterystycznym elementem, stosowanym od początku istnienia grupy, są sample: od chorałów gregoriańskich, po tybetańskie grzechotki (celowo używam określeń sample, sampling, itp. - próbkowanie kojarzy mi się z chemią, a ta nie kojarzy mi się najlepiej...). To, że poszczególne numery brzmiały na przykład gotycko, czy też miały wschodnie zabarwienie, było efektem zastosowania odpowiednich sampli. Często ciekawe efekty dawało połączenie przy użyciu tej techniki elementów pochodzących z zupełnie różnych źródeł, np. hipnotycznych rytmów plemion Ameryki Północnej ze śpiewem mnichów czy hinduskimi wokalizami.

W roku 1990 ukazuje się druga płyta Delerium - "Morpheus". Choć jest to album trochę bliższy stylistyce Front Line Assembly, poprzez częściowe uproszczenie i "dociążenie" muzyki, nie brakuje na nim bardziej "klimatycznych" i nastrojowych nagrań. Na uwagę zasługują zwłaszcza "Morpheus" i "Faith".

Jeszcze w tym samym roku pojawiają się kolejne dwie płyty: "Syrophenikan" i "Stone Tower". Pierwsza na dobre "zadomawia" w muzyce Delerium etniczno-plemienne ("tribal" - jak mówią anglojęzyczni) rytmy. Druga - to elementy blisko-wschodnie (głównie wokalizy). Muzyka grupy na pierwszych albumach to przede wszystkim ambient - industrialny, mroczny i podniosły. Tylko w kilku miejscach nagrania brzmią delikatniej, "jaśniej": "Allurance", "Fragments of Fear".

Wydane rok później "Spiritual Archives" to znowu bardzo przestrzenne nagrania. Bardziej gotyckie (czy raczej średniowieczne) od poprzednich. Nadal jednak nie brak na tej płycie elementów wschodnich, hinduskich, itp. Ponownie jest to podróż przez różne kultury, która odbywa się poprzez wplecione między syntezatory sample z chórami, wokalizami, fragmentami ścieżek dźwiękowych z filmów.

Po dość intensywnej działalności jako Delerium, panowie robią sobie kilkuletnią przerwę, koncentrując się na swoich pozostałych projektach. W końcu jednak wracają do swojego "spokojniejszego wcielenia". I to - praktycznie na raz - z dwoma kolejnymi albumami: "Spheres I" i "Spheres II". Muzyka Delerium ulega zmianie. Nagrania stają się mniej gęste i duszne. Ktoś celnie stwierdził, że na "Spheres" zespół "wyszedł z lochów na powierzchnię". Dodam, że nie tylko wyszedł, ale wręcz uleciał w kosmos. Mniej tutaj sampli, więcej syntezatorów. Delikatnie ujawniają się elementy techno. Nadal jest to muzyka powolna i podniosła, ale teraz z wnętrz klasztorów słuchacz zostaje przeniesiony na pokłady statków kosmicznych. Widać to także w tytułach nagrań, poprzednie albumy to np.: "Inside The Chamber", "Temple Of Light", "Twilight Ritual", "Stone Tower". Teraz pojawiają się "Transmitter", "Colony", "Dimensional Space". Brzmienia użyte na "Spheres" kojarzą się z niemiecką elektroniką lat 70. (Tangerine Dream, Kraftwerk), słychać, że obydwaj muzycy coraz lepiej znają tajniki "analogów".

Delerium zmieniało swoje muzyczne oblicze, już niedługo miało się okazać, że zmiany pójdą jeszcze dalej, ale o tym za chwilę.

Delerium powstało jako dodatkowy projekt - przeciwwaga dla muzyki Front Line Assembly. W kolejnych latach spółka Leeb/Fulber zaczęła tworzyć następne "zespoły" pokazując, że interesują ją także inne formy mrocznej, elektronicznej muzyki:

Intermix - electro, "techno Delerium",

Noise Unit - ciężka muzyka bliższa FLA niż Delerium, coś zwanego kiedyś Electro Body Music,

Equinox - drum'n'bass.

Mało? Bill Leeb udzielał się w wolnych chwilach w formacji Cyberaktif, a Rhys Fulber w Will. To jeszcze nie koniec aktywności naszej dwójki. Muzyka Delerium ewoluowała tak bardzo, że panowie postanowili "kultywować" dotychczasowe brzmienie zespołu pod nową nazwą. Trudno powiedzieć, czy to kwestia wstydu, czy też marketingu, jednak kontynuacja wcześniejszej muzyki Delerium nie jest nawet sygnowana ich nazwiskami. Projekt nazwany Synaesthesia, zgodnie z tym, co jest napisane na okładkach kolejnych płyt, to dzieło tajemniczego R. Deckarda (jedynie wyprodukowane przez spółkę Leeb/Fulber). Wszystko wskazuje jednak na to, że rzeczony autor muzyki w rzeczywistości nie istnieje...

W roku 1994 ukazuje się nowy album Delerium, zatytułowany "Semantic Spaces". Tym razem płyta zostaje wydana nie przez niemieckie Dossier, ale w macierzystym, kanadyjskim Nettwerk. Wiąże się to z większym budżetem i lepszą promocją, a także odmienioną muzyką Delerium. Starsi fani grupy mogli kręcić nosem z niesmakiem, jako że płyta jest wręcz... przebojowa. Panowie pokazali swój komercyjny potencjał. Szok był tym większy, że mocniejsze alter-ego Kanadyjczyków - Front Line Assembly - w tym samym czasie jeszcze bardziej zaostrzyło swoje brzmienie, łącząc agresywny industrial z metalem w stylu Pantery. Trudno już znaleźć jakiekolwiek podobieństwa pomiędzy obydwoma projektami - raczej więc nie delirium, a muzyczna schizofrenia zdominowała nagrania panów L i F. Tym, co stanowiło największą nowość w "Semantic Spaces", był głos. Tym razem nie sampling, a żywa wokalistka - Kristy Thirsk - do tej pory śpiewająca w mało znanym The Rose Chronicles. Została zaproszona do współpracy przez Delerium i efekt tego był bardzo udany (krótko mówiąc - nie jestem fanem tangerino-enigmo-ambientalnego grania, ale głos Kristy wynagrodził mi złagodzenie muzyki Delerium). Wokalizy pani Thirsk, opisywane jako anielskie, marzycielskie, czy niebiańsko bogate, są delikatne i po prostu piękne. Przyznaję jednak, że fanów Front Line Assembly jej "ochy i "achy" mogą zapewne przyprawić o mdłości.

Niektóre utwory są wyraźnie taneczne - w ten sposób Delerium pojawiło się na listach przebojów ("Flowers Before Screens", "Incantation"). Muzyka z "Semantic Spaces" faktycznie przypomina nagrania Enigmy, zwłaszcza w nagraniach takich jak "Flatlands" czy "Metaphor" (do tego zawiera sample wyjęte z Deep Forest). Panowie częściowo potwierdzili, że osiągnięcie brzmienia "przyjaznego dla słuchacza" było celowe: "Używaliśmy chórów i śpiewu mnichów oraz etnicznych rytmów już dziesięć lat temu, ale wtedy to nie było modne; w międzyczasie pokazuje się Enigma i nagle robi się z tego wielki hit - a co z nami? Robimy to samo od lat i nikt nie zwrócił na nas uwagi! Muzyka to loteria - wszystko zależy od tego, by być we właściwym miejscu w odpowiednim momencie". Trochę pozazdrościliśmy, co?... Mimo tych podobieństw - zresztą oprócz Enigmy można tu wspomnieć późne SPK czy Loop Guru - Delerium pozostaje projektem spójnym i mimo "rozjaśnienia" brzmienia nadal jest to zabarwiona smutkiem i powagą, rozbudowana muzyka.

Inną nowością w nagraniach zespołu jest zastępowanie elektroniki żywymi muzykami. Najpierw głos Kristy Thirsk, potem na koncertach "prawdziwy" perkusista, następnie inni muzycy (flety, bas). Panowie postanowili, że występy Delerium będą w całości wykonywane na żywo.

Na kolejnej - i jak dotąd ostatniej - płycie, zatytułowanej "Karma", nie ma charakterystycznych dla produkcji spółki Leeb/Fulber sampli ze śpiewem mnichów. Tym razem panowie wynajęli prawdziwy chór, który został zarejestrowany w kościele w Vancouver. To nie koniec nowości. Kristy Thirsk znowu śpiewa w kilku nagraniach, ale obok niej pojawiają się także inne wokalistki: Jacqui Hunt (z australijskiego Single Gun Theory), Sarah McLachlan (jeśli nie na świecie, to na pewno w Kanadzie ma status gwiazdy), Camille Henderson (jak dotąd śpiewała w zespole S. McLachlan). Oprócz nich, w jednym z utworów pojawia się głos Lisy Gerrard z Dead Can Dance, która zgodziła się na wykorzystanie fragmentów z jej wokalizami z "Persian Love Song". Każda z pań śpiewających na "Karma" sama napisała teksty do swoich utworów. Pozyskanie Lisy Gerrard wydawało się oczywiste, jako że produkcje Delerium wiele zawdzięczają klimatowi muzyki Dead Can Dance. Słychać też, że główni autorzy płyty zrobili krok do przodu - "Karma" jest jeszcze lepiej zrealizowana, a do tego bardziej popowa. Wiele nagrań, to wręcz piosenki ("Euphoria Firefly", "Wisdom", "Silence"), a "Duende", poprzez obecność w eterze i na listach przebojów, dorównała nagraniom Enigmy czy Deep Forest. Ponownie jest to mieszanka dźwięków pochodzących z różnych kultur i epok: ethno-techno. Bill Leeb położył nacisk na duchową stronę muzyki - niektóre instrumenty były nagrywane na pustyni Mojave, wspomniane już wynajęcie chóru. Te zabiegi oraz piękne głosy pięciu pań śpiewających na płycie (nie piszę - "pięciu pięknych pań" - bowiem S. McLachlan odbiega od mojego ideału kobiecej urody) dodały albumowi sporu uroku. Muzyka zresztą broni się sama jako dzieło bogate i wielowymiarowe. Są na "Karmie" utwory częściowo bliskie wcześniejszemu brzmieniu Delerium ("Twilight", "Forgotten Worlds"), czyżby panowie bali się utraty starych fanów, zrażonych postępującą komercjalizacją grupy? Inna sprawa, że dla ludzi, którzy poznali Delerium na etapie "Semantic Spaces"/"Karma", szokiem mogły być wcześniejsze płyty zespołu, wznowione w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Wydane oryginalnie w Niemczech przez mało znaną Dossier Records, były praktycznie niedostępne w ojczyźnie pary Leeb/Fulber. Re-edycja po drugiej stronie Atlantyku nastąpiła dopiero po sukcesie "Karmy", dzięki staraniom Cleopatra Records.

Rok 1998 zapowiadał się pomyślnie, zarówno dla fanów Delerium, jak i Front Line Assembly. Niespodziewanie jednak pojawiła się informacja, że Rhys Fulber nie będzie już współpracował z Billem Leebem w żadnym ze wspólnych projektów. Nadal w ramach Nettwerk, ma rozpocząć solową działalność - bliską muzyce Delerium i Intermix. Bill Leeb będzie kontynuował pracę sygnowaną dotychczasowymi nazwami, ale z nowymi ludźmi - wygląda na to, że ktoś zastąpi Rhysa. Na razie jednak nagrywa ścieżkę dźwiękową do kolejnej części "Quake'a".

Trudno powiedzieć, jaka będzie przyszłość Delerium. Mam nadzieję, że tajemnicza, podniosła atmosfera, towarzysząca tej muzyce od samego początku, pozostanie na swoim miejscu. Wśród wokalistek mogłaby pojawić się jeszcze Anneli Drecker z Bel Canto. I oby nie doszło do tego, że będę musiał słuchać "delericznych" produkcji jako podkładu do reklamy jakiegoś "2 in 1".

Marcin Bogacz

 

Dyskografia:

Albumy:

Faces, Forms & Illusions - 1989, Dossier
Morpheus - 1990, Dossier
Syrophenikan - 1990, Dossier
Stone Tower - 1990, Dossier
Spiritual Archives - 1991, Dossier
Spheres I - 1994, Dossier
Spheres II - 1994, Dossier
Reflections Vol. 1 - 1995, (kompilacja 1988-1993) Dossier
Reflections Vol. 2 - 1995, (j. w.) Dossier
Semantic Spaces - 1994, Nettwerk
Karma - 1997, Nettwerk

Maxi/EP/Single:

Euphoric - 1991, Third Mind/Roadrunner
Flowers Become Screens - 1994, Nettwerk
Euphoria (firefly) - 1997, Nettwerk

 

Copyright bogacz.pl