Grupa, którą słyszał prawie każdy - Apollo 440. Obok Prodigy, Underworld i Chemical Brothers najbardziej znani muzycy mieszający "nowe" ze "starym". Ich eklektyczna muzyka jest wynikiem równie różnorodnych technik stosowanych przy jej tworzeniu.
Trzej założyciele formacji poznali się w Liverpoolu - w szkole do której wspólnie uczęszczali. Po jej ukończeniu ich drogi na jakiś czas rozeszły się. Howard Gray został inżynierem dźwięku, jego brat - Trevor studiował grę na fortepianie (oraz hodował rottweilery), zaś Noko został gitarzystą w grupie Howarda Devoto - Luxuria.
Potem nastała epoka acid-house i cała trójka (w międzyczasie wszyscy przenieśli się do Londynu), będąca pod wrażeniem rozwijającej się kultury klubowej zaczęła wspólnie produkować nagrania. Kilka pierwszych lat ich działalności - zarówno pod nazwą Apollo 440, jak i Steathsonic Orchestra - to głównie tworzenie remiksów. Pracowali dla takich sław, jak U2, EMF, Manic Street Preachers, Shabba Ranks, Pop Will Eat Itself, Deep Forest, Puff Daddy i Skunk Anansie. Wreszcie dojrzeli do tworzenia autorskich nagrań, czego rezultatem było kilka dobrze przyjętych singli i debiutancki album - "Millennial Fever". Jednak wszystkie wczesne produkcje zespołu powstawały w dość prymitywnych warunkach. Studio nagraniowe grupy stanowił jeden duży pokój, który nie miał dobrej akustyki, był wyposażony w tanie monitory, a pasmo przenoszenia ich stołu mikserskiego kończyło się na 15 kHz. Do tego ledwie mieściły się tam wszystkie instrumenty, których lista rosła z roku na rok.
Apollo Control
W końcu jednak panowie (oraz ich rachunek bankowy) dojrzeli do decyzji o przeprowadzce i założeniu studia nagraniowego z prawdziwego zdarzenia. Co ciekawe, nigdy nie korzystali z usług istniejących studiów - po pierwsze praca u siebie nie jest limitowana w żaden sposób i można jej poświęcać tyle czasu, ile uzna się za stosowne, a po drugie - sami byli w stanie obejść się bez pomocy wynajętych realizatorów dźwięku czy producentów. Po trzecie - duża ilość własnego sprzętu jest czymś w rodzaju "kotwicy" uniemożliwiającej częste zmiany lokalizacji. I wreszcie - po czwarte - własne lokum można dostosować do swoich upodobań - co zrobili, malując ściany farbą w kolorze moreli...
Tak powstało londyńskie"imperium" grupy przy Camden High Street, nazwane - "Apollo Control", będące zespołem trzech połączonych ze sobą studiów i dodatkowych pomieszczeń w których Noko, Trevor i Howard pracują nad kolejnymi nagraniami. Tam właśnie powstały albumy "Electro Glide In Blue" i "Gettin' High On Your Own Supply", ścieżka dźwiękowa do gry "Rapid Racer", kolejne remiksy oraz tematy do seriali, programów telewizyjnych i reklam.
Podczas przeprowadzki grupa stwierdziła, że czas zamienić część sprzętu na nowe i lepsze urządzenia (głownie monitory i konsoletę - Spirit Soundcrafta). Jednak nie doszło do pełnej "digitalizacji" sygnału, bowiem A440 używają dużej ilości analogowego sprzętu, z którego nie chcieli zrezygnować. Z miksera wszystko trafia na cyfrowy wieloślad, ale grupa przestała korzystać z ADAT-a, ograniczając się do Cubase VST i twardego dysku komputera (a właściwie komputerów - bo zespół korzysta z kilku podobnych zestawów, znajdujących się w oddzielnych pomieszczeniach, tak by wszyscy mogli pracować jednocześnie). Program firmy Steinberg używają od samego początku jego istnienia, tyle że już nie na Atari, tylko na "Macach", z których każdy jest wyposażony w dwie karty Korg 1212: "Ludzie mówią, że Logic ma lepszą synchronizację, ale my i tak nigdy z niej nie korzystaliśmy". A jak dodaje Noko: "Szczerze mówiąc, sposób w jaki dźwięki są prezentowane graficznie w Cubase, zawsze odpowiadał mojemu "widzeniu" muzyki - zawsze rysowałem ścieżki z małymi prostokątami, żeby pokazać, co jest grane".
Nowości i starocie
Oczywiście obok licznych syntezatorów, gitar, perkusji i komputerów w instrumentarium grupy nie mogło zabraknąć samplerów. A440 preferują urządzenia Akai, jednak "przesiadka" z modelu S3000 na 6000 nie była bezbolesna. Nowy sampler często "wieszał się" i muzycy tracili efekty swojej pracy. Kiedy producent udostępnił nową wersję oprogramowania, zasugerował stosowanie wersji 1.01 do samplingu i 1.02 do edycji, co zupełnie zniechęciło grupę. Ponadto brak możliwości korzystania na starszych modelach Akai z próbek przygotowanych przy pomocy S6000 uniemożliwiał im pracę, bowiem panowie - jak już wspomniałem - pracują jednocześnie na kilku samplerach i wymieniają się efektami swojej pracy. Najdziwniejszy zarzut pod adresem S6000 to... zbyt płynne i dokładne działanie funkcji timestretch ("rozciąganie" próbki). Prymitywny timestrech S3000 stał się niejako firmowym brzmieniem wielu drum'n'bassowych produkcji i jest faworyzowany również przez Apollo 440. Grupa używa też prostego samplera, czy wręcz samplerka - Akai S20, głównie ze względu na wbudowane filtry. Skoro mowa o samplerach, warto wspomnieć o podejściu grupy do korzystania z fragmentów cudzych nagrań. Muzycy nie używają ich zbyt często, ale gdy już się na to zdecydują, to zawsze uzyskują zgodę na użycie cudzych sampli, nawet jeżeli jest to kosztowne. Skrajnym przykładem takiej postawy może być ich hit "Ain't Talkin' 'Bout Dub", w którym wykorzystali gitarowy riff z "Ain't Talkin' 'Bout Love" Van Halen. Noko grał go od piętnastego roku życia, ale panowie uparli się, że w swoim utworze wykorzystają oryginalnego sampla, niezależnie od tego, ile za tę zachciankę zażąda Eddie Van H.
To, że nowe nie zawsze oznacza lepsze dla A440 nie ogranicza się tylko do samplerów. W przypadku wielu innych instrumentów panowie również preferują starsze wersje. Np. Korg Prophecy zamiast Z1, czy Roland Jupiter 8 i JD-800 zamiast JP-8000. Używają też takich "staroci" jak Rolandy Juno 60 i 106, a z nowszych urządzeń - moduł Hammonda XM1, który dobrze emuluje klasyczne brzmienia organów tej firmy. Chwalą się też posiadaniem Mooga... podpisanego przez Keitha Emersona (który na ostatniej płycie można usłyszeć w "The Machine In The Ghost"). Na liście sprzętu, z którego korzysta zespół nie zabrakło też popularnych wśród producentów muzyki tanecznej modułów Nord Lead i Rave-O-Lution 309, których producenci - odpowiednio Clavia i Quasimidi - nie omieszkali wykorzystać tego faktu w swoich reklamach.
Krupa, Glitter, Hewitt, Kodish
Trudno powiedzieć, co dla grupy jest najważniejsze - "żywe" brzmienia i improwizowane partie instrumentów, syntezatory i samplery, czy wreszcie rytm. W każdym razie ten ostatni prezentuje się w przypadku Apollo 440 bardzo okazale. I nie jest to wynik posługiwania się wyłącznie samplingiem i sekwencerami oraz używania wspomnianych już instrumentów - Akai S20 i Rave-O-Lution. Po pięciu latach nagrywania house'owych remiksów i swoim debiutanckim albumie panowie mieli najwyraźniej dość powszechnie stosowanych technik i rytmów. Efektem tego było nagranie "Krupa" dedykowane pierwszemu w historii perkusiście - gwiazdorowi - Gene Krupie. Ten Amerykanin już w latach 30. "wynalazł" perkusyjne solówki, melodyjne strojenie tomów i kilka innych swingująco-synkopowanych rzeczy. Swoją grą zwykle skupiał całą uwagę widowni podczas koncertów, za co Benny Goodman wyrzucił go ze swojej orkiestry... Noko, Trevor i Howard wpadli zatem na pomysł wykorzystania "prawdziwych" bębnów, co skończyło się na uzupełnieniu składu A440 od razu o dwóch perkusistów - Cliffa Hewitta i Paula Kodisha (na początku lat 70. taki " perkusyjny pojedynek" stosował zespół Gary Glittera), a studia grupy o dwa kompletne zestawy perkusyjne, które w Apollo Control zajmują oddzielne pomieszczenie przeznaczone wyłącznie do nagrywania bębnów.
C. Hewitt gra na elektronicznej perkusji Clavii - Ddrum4, która pozwala na "żywe" granie nałożyć dowolne brzmienia. Jest zatem doskonałym rozwinięciem możliwości, jakie dają automaty i samplery. Natomiast P. Kodish to kolejny wykształcony muzyk w składzie formacji, który porzucił tradycyjne granie w chwili, gdy poznał jungle. Teraz, dzięki solidnej, jazzowej szkole potrafi wygrywać wszelkie łamańce na żywo. O popularności Kodisha wśród wykonawców związanych ze sceną taneczną świadczy fakt, że z jego usług korzystali m. in. Chemical Brothers i the Prodigy. Jest także autorem płyt z sekwencjami rytmicznymi do samplingu i w formacie MIDI.
Pomimo tak rozbudowanej sekcji A440 stosują czasami metody, którymi nie zainteresowaliby się nawet amatorzy. Jedną z "technik lo-fi", którą używała grupa, było nagrywanie perkusji poprzez monofoniczny mikrofon wbudowany w tanim, czterośladowym magnetofonie Fostex Portastudio! Ponoć próbowali uzyskać później podobne brzmienie przy pomocy miksera i oprogramowania, ale rezultaty nie przypadły im do gustu, zatem w ostatecznym miksie znalazły się bębny samplowane z kasety...
Chórzystka i raper
Kolejny element różniący podejście Apollo 440 od stosowanego w większości tanecznych produkcji, to przywiązywanie dużej wagi do wokali. Na pierwszej płycie śpiewał głównie Noko, jednak grupa uznała, że skoro wykorzystuje w swoich nagraniach ciągle nowe stylistyki, warto spróbować też współpracy z innymi wokalistami i wokalistkami. Zatem Noko oddał mikrofon najpierw siostrze Howarda i Trevora - Elisabeth, która jest wykształconą chórzystką. Potem w nagraniach grupy pojawiały się inne głosy, z których wymienić warto przede wszystkim Billy MacKenziego, wokalistę The Associates (który współpracował m. in. z Yello i Moritzem Von Oswaldem). "Pain In Any Language" z drugiego albumu A440 jest ostatnim nagraniem, w jakim zaśpiewał przed swoją śmiercią w styczniu 1997 roku.
Oprócz doraźnych współpracowników w grupie pojawili się też wokaliści, którzy związali się z nią na stałe. Są to Mary Mary, znany z Gaye Bykers on Acid, Lesbian Dopeheads on Mopeds i Pigface (naprawdę nazywa się równie zabawnie - Ian Garfield Hoxley), który stał się "oficjalnym frontmanem" Apollo 440 oraz raper Harry K. Ten drugi oprócz rymowanek serwuje pojawiające się w nagraniach grupy scratche, bowiem jest znanym (przynajmniej w okolicach Camden) hip-hopowym didżejem. Podobnie jak w przypadku perkusji, w swoim studiu grupa przystosowała oddzielne pomieszczenie do nagrywania wokali, nazwane przez muzyków "Gimp Box".
"Filozofia" 440
W jaki sposób Noko Howard i Trevor pozyskują swoich współpracowników? Twierdzą, że każdy kto chodził zabawić się w lokalach mieszczących się w pobliżu ich studia, mógł potencjalnie znaleźć się na jednej z ich płyt... To lekka przesada, ale dobra ilustracja dla tezy, że choć swoją pracę traktują poważnie, to jednak nie obywa się w niej bez zabawy i "twórczego chaosu" (oraz twórczego hałasu i twórczego house'u). Z jednej strony studio stanowi dla nich "fabrykę dźwięku": "Mamy proletariackie podejście do tego, co robimy". Muzycy codziennie udają się do Apollo Control, a studyjną działalność traktują jako normalną pracę. Być może z tego też powodu ich image nie jest powalający, wypada raczej stwierdzić, że Apollo 440 jest grupą pozbawioną image'u. Jednak z drugiej strony nie mają konkretnego planu pracy - nagrania powstają na bieżąco - jako wynik eksperymentów i improwizacji. "Zaczynamy od kilku pomysłów albo paru sampli, płyt, czy czegokolwiek innego. To co powstanie na końcu jest efektem naszego "jamowania" ze studyjnym wyposażeniem, ze stołem mikserskim, z technologią. Analizujemy to, co uzyskamy, tniemy na małe fragmenty, które odwracamy, zapętlamy itp. Wielką zaletą nowoczesnych technologii jest fakt, że spontaniczne granie można poddawać dalszej obróbce i przetwarzać w dowolny sposób". Jednak technologiczna obróbka dźwięku przestała w końcu stanowić główny etap powstawania nowych nagrań. Podczas realizacji ostatniego albumu A440 - "Gettin' High On Your Own Supply" najważniejsze było tradycyjne nagrywanie instrumentów i improwizacja, a nie komputerowy sekwencer.
Na żywo
Wynika to zapewne ze zwiększenia składu grupy, ale też z jej podejścia do koncertów. Jak wielu innych wykonawców związanych ze sceną taneczną, Apollo 440 stanęło przed dylematem, jak studyjny produkt zaprezentować na żywo. Playback czy didżejka okraszona wokalami nie wchodziły w grę. Jak stwierdził Howard: "To haniebne, kiedy dorosły człowiek podskakuje w rytm muzyki odtwarzanej z DAT-a i udaje, że gra na keyboardzie. Nie moglibyśmy zrobić czegoś takiego i mieć potem jakikolwiek szacunek do siebie. Zatem postanowiliśmy stworzyć własny "big-band" i grać koncerty w 100 % na żywo". I choć wymagało to często zupełnego przearanżowania nagrań, koncerty grupy to prawdziwie rockowy "spontan" odmienny od typowych dla sceny elektronicznej "live-actów". Noko gra na gitarze, Trevor na klawiszach, Howard steruje brzmieniem całości zza konsolety. Kodish i Hewitt z powodzeniem realizują "patent" Gary Glittera, udowadniający, że podwójna perkusja to nie tylko bardziej dynamiczny i skomplikowany rytm, ale też przyciągający uwagę element występów grupy. Za niskie częstotliwości odpowiada nie sekwencer czy automat, ale gitara basowa na której grał Rej Ap Gwynedd, zastąpiony przez Kenny Cougara. Całość koncertowego składu uzupełniają śpiewający i krzyczący Mary Mary oraz rapujący Harry K, który dodatkowo obsługuje gramofony. Rock'n'roll, techno, hip-hop, dub i d'n'b na żywo - żadnych taśm ani sekwencerów...
Wszyscy już chyba przywykli do tego że Apollo 440 bez żadnych skrupułów korzystają z przeróżnych, zdawałoby się, że zupełnie nie pasujących do siebie stylistyk. Do tego przyznają się do fascynacji tak odmiennymi twórcami, jak Jimi Hendrix, Miles Davies, Van Halen czy Aphrodite. Sami muzycy twierdzą jednak, że w całym tym zamieszaniu jest pewien "wspólny mianownik". Nawet jeśli w jednym nagraniu łączą elementy rocka z hip-hopem, techno i breakbeatem, to całość bazuje na... bluesowych riffach i akordach. Niech będzie, choć bardziej odpowiada mi definicja formacji, którą jej członkowie często powtarzali przy różnych okazjach: "Jesteśmy rock'n'rollowym zespołem XXI wieku, który tworzy taneczne płyty".
Marcin Bogacz
Cytaty pochodzą z "The Mix" i "Channel V"
Copyright bogacz.pl